czwartek, 29 listopada 2012

Moja Pierwsza Porcelanka

Lumpeksy- raj dla kolekcjonera lalek. Raj dla Mnie. Jakiś czas temu przyjąłem sobie zasadę, że gdzie jestem (w obcym mieście) tam idę pochodzić chociaż po paru sklepach tego typu. Ostatnio podczas urlopu zawędrowałem do Gdańska na parę dni i tam zacząłem buszować po paru szmateksach i targach staroci. Nakupowałem pierdół, głupot- które można postawić na regał by się kurzyło, a oko by się cieszyło. Tak- przyznaję się bez bicia, że jestem po pierwsze zakupoholikiem, a po drugie drobiazgowym bibularzem :)
Ale przecież nie będę odmawiał sobie przyjemności, prawda ?
Ale przejdźmy do rzeczy. Chodzę sobie po owych lumpeksach i moją uwagę przykuła Ona- zakurzona, porcelanowa laleczka, która siedziała wysoko na regale i patrzyła na mnie srogim okiem. Od razu mi się spodobała. Początkowo stwierdziłem, że nie będę jej kupować bo i po co ? Porcelanek nie zbieram, nie są mi do szczęścia potrzebne. Ale wierzcie mi żal mi byłą zostawiać ją samą na tym regale. Więc serce podpowiedziało mi, żeby ją zabrać stamtąd jak najszybciej, to wziąłem.
Laleczkę trzeba było bardzo gruntownie odświeżyć. Całą Ja wyszorowałem. Ubranko jej wyprałem. Włosy umyłem i ta da. Gotowa do posadzenia na Moją półkę. Jestem bardzo z Niej zadowolony. Ma bardzo ładne, delikatne rysy. Nie jest zniszczona. Strasznie podobają mi się Jej włosy- mają prześliczny kolor- taki miodowy blond. Oczywiście trochę musiałem je przyciąć, by nabrały określonego kształtu. Laleczka posiada chyba oryginalne ubranie. Nie mam pojęcia czy przedstawia jakąś wartość kolekcjonerską, ale to dla mnie nie ważne. Grunt, że mi się podoba i to jest najważniejsze. A więc Moi drodzy przedstawiam Wam Moją Pierwszą Porcelankę :) 
 



niedziela, 18 listopada 2012

O północy w Paryżu

Ten post miał powstać trochę później, chciałem zrobić sesje, która była by kompatybilna do stroju lalki- zima, śnieg i te klimaty- wiecie o co chodzi :) Ale jak obiecałem VMarcinowi zamieszczam go z momentem ukończenia mojego zimowego, futerkowatego stroju :) A tak w nawiasie to nie wiadomo by to wypaliło, bo śniegu jak nie było, tak nie ma. 

Więc post ten zadedykuję właśnie Jemu.
  VMarcin- już nie musisz czekać na strój jak kocica w rui :P 

A dlaczego Paryż ? To moje ulubione miasto. Od wczesnego dzieciństwa byłem w nim zakochany. Uwielbiam wszystko co paryskie- kuchnię, sztukę, modę i ten cały Paryski szyk Paryż od zawsze kojarzył mi się z luksusem, przepychem, ekstrawagancją, modą i właśnie te cechy chciałem wlepić w mój strój.   Chciałem by moja lalka była obfocona w takiej scenerii, ale przecież nie pojadę specjalnie do Paryża tylko po to by porobić parę zdjęć lalce. U mnie w mieście też nie ma zbytnio ciekawych miejsc, które mógłbym o zgrozo podciągnąć pod ten nieszczęsny mój Paryż. Na szczęście dysponuję w domu fototapetą o akcencie Paryskim, więc stąd tytuł posta.

Miałem problemy z doborem lalki, ale po małym namyśle postanowiłem wkońcu przerobić ubraną od góry do dołu w róż- Szkolną Elegantkę, którą kiedyś nabyłem za grosze w moim ulubionym sklepie. A jak tanie to trzeba brać i nie wahać się- tym bardziej że została ostatnia sztuka na półce, a lalka w swój sposób przyciągła mnie wzrokiem- może od nadmiaru różu......Nieważne. 
Więc zatarłem ręce do roboty i na sam początek zmiana fryzury- taka delikatna- bo lalka miała dosyć solidne te włosy. Suknia poszła do pudła. Butki różowe też. Biżuteria- gówniana- od razu w kosz żeby nie drażniła mojego wzroku. Nowy strój powstawał dosłownie w pocie czoła- sam w sobie nie był jakoś specjalnie skomplikowany do uszycia- miałem tylko problem z doborem ozdób- zdecydowałem się na czarne perełki przy kołnierzu i czarny pasek w talii z trupią czachą- wiem, że pasuje jak kwiatek do kożucha ale mnie się bardzo podoba. I uszyłem buty- zimowe- futerkowe- by pasowały do całości. Rękawiczki również co by sobie dłoni dziewczę nie odmroziło. I na głowę wcisnąłem lalce beret- żeby jej łeb nie zmarzł jak się wkońcu wybierze do tego Paryża....    





poniedziałek, 12 listopada 2012

Tania diva z czerwonego dywanu

Zapragnąłem jakiś czas temu lalki, prawdziwej gwiazdy, rodem właśnie z czerwonego dywanu. Otwieram Barbie Collectora, i mam- moją lalkę, moją gwiazdę. Schodzę niżej i się przeżegnałem. Jej cena była wprost odstraszająca i nieludzka. Mój budżet lalkowy został już nieco nadszarpnięty, ale niestety nie mogę sobie pozwolić na tę lalkę. I myślę co by tu wykombinować.....myślę i próbuję przekalkulować wszystkie opcje. Urodziny były, imieniny też, do gwiazdki jeszcze długa droga. Boże cóż to za desperacja- szukać samemu sobie na siłę okazji do kupienia lalki. Niestety byłem zmuszony pogodzić się z faktem, że tej lalki na chwilę obecną mieć nie będę. Zmusiłem się na siłę do asertywności i powiem Wam szczerze po jakimś czasie mi całkowicie przeszło. Postanowiłem nie płakać nad tym stanem rzeczy. W końcu od czego ma się talent do robienia czegoś z niczego. 
Postanowiłem dokładnie przeszukać mieszkanie w poszukiwaniu lalki, która mogła by zastąpić moją gwiazdę. I znalazłem- zrobiłem składaka- głowa od Barbie Fashion Glam, a ciałko z mojej eskapady po lumpeksach. Jednak patrząc na tą głowę Glam, w tym dużym bubie na głowie od razu miałem chęć zwrócić wczorajszą kolację. Musiałem pokombinować coś z tą fryzurą by wyglądała na bardziej gwiazdorską. Nożyczki w dłoń i ciach- raz z jednej, raz z drugiej strony. Potem same końcówki na papiloty małe- wręcz mikroskopijne. Następnie układanie fryzury- no z tym to miałem pierdolca. Chyba największego. Ale jak fryzura nabierała kształtu, dzięki gumie do włosów i lakierowi- to aż buzia sama mi się cieszyła. Przyszła pora na odzianie tej laletki, więc znów nożyce w dłoń i ciach. Chciałem by to coś co uszyję było skromne, proste w fasonie, ale zarazem przyciągające uwagę i niemogące oderwać oczu. Zdecydowałem się na długą suknie, w kolorze czarno czerwonym z długim trenem. Do kompletu dorobiłem kolczyki i wisiorek. A żeby mojej gwieździe nie było zimno na tym czerwonym dywanie, to otuliłem ją białym futerkiem co by nie zamarzła nam kobitka :)
Powiem wam szczerze, że z tej mojej harówy jestem zadowolony, jak z żadnej innej. 
A tak oto wyglądała ta nieszczęsna głowa, błeeee.......
 A to właśnie moja gwiazda po przeróbce...






czwartek, 8 listopada 2012

Landryna

Od pewnego czasu wzięło mnie znów ostro na szycie. Szyję co się da i gdzie się da :) Codziennie przeszukuję szafy, szafki, szafeczki, pawlacze, szuflady w poszukiwaniu choćby najmniejszej ilości materiału, która mogła by zainspirować mnie do szycia. Co z tego, że pod nosem będę mieć 2x2 metry pięknego dajmy na to czarnego materiału, jak nie będę go umiał wykorzystać. Będę ciąć, ciachać, przymierzać i okaże się że ze wspaniałego materiału pozostaną tylko marne ścinki. 
Będąc u mamy w oko wpadł mi mały, malutki skraweczek ścineczki (tak naprawdę to była odpruta kieszeń od bluzki) i nagle dostałem olśnienia. Nawet wiedziałam, kogo ubiorę w strój, który już narodził mi się w głowie. Na warsztat poszła Barbie Fashion Play, którą poznaliście wcześniej. Postanowiłem całkowicie zmienić jej wygląd i stylizacje co by nabrała świeższego wyglądu. Włosy zamoczyłem w płynie, potraktowałem gorącą wodą i ślady po tych skrętach co wyglądały jak pudel znikły. Tak jak wspomniałem bluzkę lali uszyłem z kieszeni. Legginsy w kolorze chamsko różowym szyłem w pocie czoła, a potem tylko miałem problem z wywleczeniem ich na prawą stronę. Pomogłem sobie długą, wąską pęsetą. Strój dopełniłem tiulową, krótką spódniczką. Na nogi wbiłem barbietce kozaki i od razu zyskała nowy image :P Jest teraz bardziej różowa i przesłodzona niż na początku, ale wcale mi to nie przeszkadza. wręcz przeciwnie- bardzo to do niej pasuje. Uzupełnieniem fryzury jest wielka plastikowa kokarda zapożyczona od Cutie. 
Lalka stoi na półce i bardzo cieszy moje oko. Paru znajomych stwierdziło nawet, że ten strój jest tak stworzony, że wygląda na Mattelowski. Nie mnie to oceniać. Mnie się poprostu bardzo podoba i tyle :) 






piątek, 2 listopada 2012

Dziwoląg Artsy w kostiumie

Na dworze pogoda jaka widać.....czyli pod przysłowiowym "psem". W okresie chorób, przeziębień i gryp aż dziwne, że jeszcze nie zachorowałem i nie złapałem żadnego wirusa i o dziwo czuję się bardzo dobrze :)  Może to dlatego, że już jakiś czas temu na zaś biorę leki na przeziębienie, byle by odgonić to choróbsko od siebie. Na razie wygrywam. Ale i tak najchętniej zabarykadowałbym mieszkanie, zostawił wszystko jak stoi i poleciał do ciepłych krajów....oj tak :)
Właśnie dzięki myśli o ciepłych krajach powstała, a raczej powstał strój kąpielowy, który ma na sobie ów dziwoląg.
Dziwoląg to nie kto inny tylko Artsy, a raczej jej łeb to Artsy. Kupiłem jakiś czas temu same głowy Fashion na przecenie i tak stały na płóce, kurzyły się niemiłosiernie, a Ja miałem pomysły, a nie miałem czasu. Będąc w lumpeksie natrafiłem na kilka ciał Barbiowatych, więc bez zastanowienia je kupiłem. W wolnej chwili złożyłem głowę do ciała i wyszło coś, co mi się bardzo podoba. 
Tak Wyglądała głowa w pudełeczku. 
Fryzura (poplątane loki, czy inne cuś) nie przemawiała do mnie kompletnie. Użyłem więc moich magicznych zdolności, a efekty będziecie oglądać za chwilę he he :) Długo się napracowałem by rozprostować te fabryczne skręty. Sama kuracja wrzątkiem nie wystarczyła. Nocna maczanka w płynie również. Poradziła sobie z tym dopiero prostownica. A propo pamiętam jak kiedyś pierwszy raz prostowałem lalce włosy to ich nie wyprostowałem tylko je spaliłem. Niestety nie dało się ich w żaden sposób naprawić. Dlatego zainwestowałem w prostownicę z wyświetlaczem LCD (a co na bogato) i temperaturę ustawiam sobie sam :)   
Pierwszy raz szyłem kostium, wydaje mi się, że wyszedł elegancko. Stworzony został ze starej koszuli, którą wygrzebałem w szafce. Blade kolory ożywiłem dodając różowe koraliki na górze i tworząc breloczek przy majteczkach. Oryginalny motyl Artsy ma na sobie- pasuje tu idealnie- podobnie jak to cudo (o zgrozo) na szyi. Laleczka jest bardzo fotogeniczna- ma miłą i sympatyczną buźkę. Fakt- jest to tylko lalka z serii playline przeznaczona do zabawy,ale mi się bardzo podoba.