Ładną zimę mamy tej wiosny, prawda ?
Jak ja nienawidzę tej przeklętej pogody. Nie mam ochoty chodzić już w tych wszystkich czapkach, szalikach i puchowych kurtkach- przez te dodatki ubieranie się zamiast dwóch minut zajmuje mi dziesięć. Robię co mogę by choć na chwilę zapomnieć o tym białym gównie leżącym pod moim oknem, choć to bardzo trudne ze względu na te syberyjskie temperatury.
Teraz gdy obiad powoli dochodzi w kuchni Ja mam chwilę dla siebie i wyciągam z szuflady lalkę, która bardzo mocno kojarzy mi się z ciepłem i słońcem. Cali Girl. Jednak po chwili patrzenia stwierdzam, że jednak mi się nie kojarzy przez swój wygląd. Ubrana w golf i szaro-bure spodnie. Na głowie wciśnięty ma zielonkawy beret. No coś pasowało by z nią zrobić. Pogrzebałem w moich skrawkach materiałów i wyciągnąłem fioletową ścinkę, która idealnie nadawałaby się na kostium kąpielowy. Więc biorę się do dzieła i po paru chwilach mam gotowy strój na plażę. Ramiączko wokół szyi zrobiłem z małych, malutkich srebrnych koralików.
Sam strój mi nie wystarczył i dorobiłem dwie małe ozdoby- jedną przymocowałem do włosów, a drugą na szyję- coś ala "naszyjnik hawajski z kwiatów" i mamy gotową plażówkę w parę minut.
Choć na parę chwil przynajmniej zapomniałem o zimie dzięki zabawie z Cali.
A swoją drogą patrzę na termometr i widzę +2, więc mam nadzieję, że ten stan się utrzyma i to białe gówno zniknie mi sprzed moich oczów. BYLE SZYBKO :)